- Na pewno -poczochrałam ją po łebku, po czym zwróciłam się do Diega- To jak się nazywa?
- Kto? -już otworzyłam usta w odpowiedzi.- Aaaa, on... Nie pytałem.
- Zaczynam się do tego powoli przyzwyczajać -mruknęłam i spojrzałam na małą. Była taka słodka, kiedy ganiała motylki.
- Ale ten nowy z twarzy wydaje się sympatyczny. Chyba go polubię -rzekła Brenn.
- Nie należy oceniać książki po okładce -odpowiedziałam jej. I to prawda, a ja jestem chodzącym przykładem.
-No tak...
Stanęliśmy przed główną bramą. Nowy podszedł do strażnika...
- Wielki test -uśmiechnęłam się.
- A ty dokąd się wybierasz? -zaczął strażnik.
- Do Obozu.
- Chyba nie przyszedłeś tu, żeby sprawiać kłopoty, co?
Na to pytanie każdy normalny odpowiedziałby, że chce się tylko rozejrzeć. Powtarzam, normalny.
- Jasne! Zamierzam przejąć kontrolę nad całym Obozem! -powiedział, bez zastanowienia się.
- Hej, facet jest całkiem zabawny. Nie lubię zabawnych facetów... -strażnik wyjął miecz.
- Na pewno go polubię! -zaśmiała się Brennedith.
- Ja idę, a ty... -i wtedy zdałam sobie sprawę, że Diego został sparaliżowany. Nie dziwię mu się. Kto normalny chciałby dołączyć do Obozu, w którym nie można żartować?- Nie daj go zabić -szturchnęłam go w bok i ruszyłam z za Brenn, która kierowała się w stronę lasu między Starym Obozem, a Starą Kopalnią.
- I co o nim myślisz? -spytała mnie od razu.- Ja uważam, że jest odważny, nie każdy miałby odwagę powiedzieć coś takiego.
- Odwaga często jest mylona z głupotą.
- Czyli myślisz, że on jest głupi?
- Nie mogę jeszcze stwierdzić, co o nim myślę, bo mnie za wcześnie obudziłaś -powiedziałam, ziewając.
- Nie przesadzaj...
W tym momencie weszłyśmy do lasu. W oddali zauważyłam pasące się ścierwojady, a w krzakach wilki.
- Zwierzęta już polują, a ty byś jeszcze spała... -mruknęła.- A czemu nie będzie cię na kolacji?
- Będę zajęta.
- Czym?
- Wszystkim i niczym.
- A możesz po ludzku?
- Będę zajęta.
- Czym? -nie dawała za wygraną.
- To ci nie powinno interesować -ucięłam.
- A czemu?
- Bo temu.
- Powiedz, nie wygadam -przysięgła.
- Tu nie chodzi o to, czy wygadasz, czy nie...
- To o co?
- To cię nie dotyczy.
- A czemu?
- Bo...
Przerwał mi szelest liści. Coraz bliżej było słychać trzaski złamanych gałązek. Brenn obejrzała się za siebie. W tym momencie z krzaków na przeciwko wyszedł Migar.
-Aaaaa! Tu jest mój kotek! -krzyknęła przyjaciółka. Za nią w pewnej odległości stał zakrwawiony cieniostwór.Był jednak znacznie większy od Migara i miał blizny na całym ciele. Powoli wyjęłam miecz.
- Brenn... odsuń się -powiedziałam spokojnym tonem.
***
Brennedith
Nie rozumiałam, o co chodzi Assumi. Przecież to był mój kochany kotek.
- Ale to przecież... -ucięłam, gdy zauważyłam, że obok niej stoi Migar, który miał zjeżoną sierść. Szybko podeszłam do niego, po czym zwróciłam się do Assumi:
- Nie zabij go.
- To ten cieniostwór, który od czasu do czasu zabija całą grupkę myśliwych nie tylko z Nowego Obozu, ale i ze Starego. Trzeba go zabić.
- Ale...
- Ten jeden cieniostwór. Zabiję go nawet bez twojej zgody.
Spojrzałam na nią ze strachem. Wiem, że powinnam się zgodzić, ale tych zwierząt jest coraz mniej...
- Ten jeden cieniostwór. -powtórzyła.- Żadnego więcej.
Przygryzłam wargi.
- Dobrze.
- Wiem, że nie chcesz brać udziału w walce. Przypilnuj Ayoko.
Przytaknęłam. Wzięłam małą na ręce.
Bestia przyglądała się temu cały czas. Spojrzała na Assumi i na jej miecz. Ja odsunęłam się na bok, ale Migar zdecydował się walczyć. Przyjaciółka zrobiła krok w stronę cieniostwora. Tamten zawarczał i rzucił się na nią. Błysnęła klinga miecza...
Nie rozumiałam, o co chodzi Assumi. Przecież to był mój kochany kotek.
- Ale to przecież... -ucięłam, gdy zauważyłam, że obok niej stoi Migar, który miał zjeżoną sierść. Szybko podeszłam do niego, po czym zwróciłam się do Assumi:
- Nie zabij go.
- To ten cieniostwór, który od czasu do czasu zabija całą grupkę myśliwych nie tylko z Nowego Obozu, ale i ze Starego. Trzeba go zabić.
- Ale...
- Ten jeden cieniostwór. Zabiję go nawet bez twojej zgody.
Spojrzałam na nią ze strachem. Wiem, że powinnam się zgodzić, ale tych zwierząt jest coraz mniej...
- Ten jeden cieniostwór. -powtórzyła.- Żadnego więcej.
Przygryzłam wargi.
- Dobrze.
- Wiem, że nie chcesz brać udziału w walce. Przypilnuj Ayoko.
Przytaknęłam. Wzięłam małą na ręce.
Bestia przyglądała się temu cały czas. Spojrzała na Assumi i na jej miecz. Ja odsunęłam się na bok, ale Migar zdecydował się walczyć. Przyjaciółka zrobiła krok w stronę cieniostwora. Tamten zawarczał i rzucił się na nią. Błysnęła klinga miecza...
Jak można zakończyć w takim momencie?! Ja umrę czekając na next. Ale ogólnie rozdział fajny. Weny życzę
OdpowiedzUsuńDorcas
Tak samo jak ja, bo ja czekam na twój rozdział :)
UsuńDzięki :)