poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 4

Walnęłam go w łapę z całej siły, ale została tylko mała blizna. Żadnej krwi.
- Co jest? -mruknęłam do siebie, jednocześnie unikając ciosu. Wtedy Migar ugryzł go w kark, ale nic to nie dało. Bestia odrzuciła go jednym ruchem. Biedak stracił przytomność, gdy uderzył o głaz.
- Migar! -krzyknęła Brenn.
Cieniostwór zwrócił ku niej swoje ślepia i ruszył na nią. W celu odwrócenia jego uwagi znów zadałam silny cios, który nie zadał mu nawet najmniejszych obrażeń, ale porządnie wkurzył. Uniknęłam jego pazurów, tylko jeden musnął mnie w ramię. Na szczęście nie była to wielka rana. Tym razem spróbowałam magii. Nie cierpię używać magii. Wolę miecze i łuki, ale nie magię. Walnęłam go lodowym soplem, ale lód na niego nie działał. Kątem oka zauważyłam...
- Ayoko! -krzyknęła Brennedith.
Tę chwilę dezorientacji wykorzystał cieniostwór. Ponowił swój atak. Poczułam mocny ból w prawym ramieniu. Upadłam na ziemię. Podeszła do mnie Ayoko i zerwała mój naszyjnik w kształcie serca. Moją ostatnią pamiątkę po matce. Nie miałam już siły, aby cokolwiek zrobić. W tym momencie widziałam ostatnie spojrzenie rodzicielki. Złote oczy, które wpatrywały się we mnie martwym spojrzeniem...
***
Brennedith
Wdrapałam się na drzewo i przyglądałam się całej tej sytuacji. Cieniostwór powoli unosił łapę, aby zadać ostateczny cios... Nie mogłam tak siedzieć i patrzeć na to spokojnie, ale nie mogłam zaatakować. Muszę coś zrobić!
- Hej! Tępaku! -krzyknęłam, po czym skierowałam na niego kulę ognia. Zawył z bólu, był poparzony na całym grzbiecie. Zaśmiałam się triumfalnie. Znalazłam jego słaby punkt! Nie spodziewałam się, że on podejdzie do drzewa i zacznie nim trząść. Wzięła mnie z zaskoczenia i szybko spadłam. Bestia poczuła satysfakcję, widać to było po jej oczach. Nagle się odwróciła. To Migar próbował mi pomóc.
- Skup się, skup się... -mamrotałam, tworząc naprawdę wielką kulę ognia.- Jest! Tępaku! Cholera! - chybiłam. Bestia szybko do mnie odbiegła i uniosła łapę.  Migar znowu leżał nieprzytomny, a mi wyczerpała się mana. Wiedziałam, że będzie boleć. Zamknęłam oczy...


***
Gorn No więc, panowie, po piwku! -krzyknąłem, podając wszystkim chłopakom po piwku.- Zdrowie!
- Zdrowie!
Już odkorkowałem butelkę, już miałem się napić, ale wtedy zauważyłem małą, czarną kropkę zbliżającą się w moim kierunku.
- Chłopaki, widzicie to? -odezwał się jeden z najemników.
- To ,czyli mała, czarna kropka zbliżająca się w moją stronę? -rzuciłem.
- No, to.
Ta kropka okazała się szczeniakiem orkowego psa, a w pysku trzymała...medalion Assumi!
- Skąd to masz? -mruknąłem, zabierając naszyjnik. Szczeniak zaczął skakać, szczekać i ciągnąć mnie za nogawki.
- Fajne zwierzątko! -odezwał się ten sam, który zadał wcześniej pytanie. Rozległy się śmiechy. Nie odpowiedziałem, tylko pobiegłem za tą puchatą kulką sierści. Prowadziła mnie do lasu. Chwilę później zauważyłem nieprzytomną Assumi, a z prawego ramienia obficie sączyła się krew. Usłyszałem krzyk... Brennedith! To ten cieniostwór, mocny skurczybyk. Tylko jeden z naszych myśliwych uratował się ucieczką i opisał jego wygląd. Bez zastanowienia wyjąłem topór i krzyknąłem:
- Zostaw ją!
Z całej siły uderzyłem go w grzbiet. Chwilę później trzymałem tylko trzonek.
- No bez jaj -mruknąłem.
Bestia odwróciła się w moją stronę. Bez walki się nie poddam, nawet na pięści będę walczył! Nagle cieniostwór osunął się na ziemię.
- Pamiętaj... - usłyszałem słaby głos.- Celuj w brzuch.
Obok potwora stała przerażająco blada Assumi, która wyjmowała miecz z ciała bestii. Gdy Brenn ją zauważyła, od razu do niej podbiegła.
- Wiesz, że nie lubię korzystać z magii -odpowiedziała słabo blondynka.- Nawet, gdyby miała mi uratować życie. A pod czas walki to była próba.
- Ten raz -obiecała Brenn.
- Ten raz zdarzył się już kilka razy. Ech... Niech będzie.
Chwilę później rana znikła.
- Gorn, wiszę ci topór -Assumi zwróciła się w moją stronę.
- Nie musisz, od Lee dostanę nowy -machnąłem ręką.- Ja idę, do zobaczenia...
- Gorn, czekaj! -Brennedith podeszła w moją stronę.- Dziękuję.
- Nie ma za co, ślicznotko -puściłem do niej oczko. -Zobaczymy się później.

***
Assumi
Kiedy Gorn odszedł, ucięłam martwemu zwierzęciu róg.
- Sprzeciw -odezwała się Brennedith.
- Sprzeciw. Jemu to nie potrzebne -uśmiechnęłam się lekko.- Jak to się stało, że Gorn się tu znalazł?
- Ayoko zerwała twój naszyjnik...
- Naszyjnik?! -trochę się przeraziłam.- Idę do Nowego Obozu.
***
Brennedith


Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się. Migar był trochę poobijany, ale dzięki runie (wypiłam eliksir many) szybko wrócił do formy. Ruszyłam w przeciwną stronę, do lasu.
- Co, Migar? -kotek łasił się do mnie, oczekując pieszczot. Pogłaskałam go trochę za uchem. Później zobaczył motylka i zaczął go gonić. Jaki on jest słodki!
Nagle usłyszałam szelest. Migar pobiegł dalej i nic nie słyszał. Odwróciłam się w stronę hałasu...
************************
Tak mnie korciło, żeby napisać This is SPARTA!, kiedy Gorn wyjął topór XD
Zapraszam na nową stronę nową stronę komiksu Magdaleny "Sinsitry" Maciejewskiej

sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 3

- To teraz już będzie wracać -uśmiechnęła się Brenn.
- Na pewno -poczochrałam ją po łebku, po czym zwróciłam się do Diega- To jak się nazywa?
- Kto? -już otworzyłam usta w odpowiedzi.- Aaaa, on... Nie pytałem.
- Zaczynam się do tego powoli przyzwyczajać -mruknęłam i spojrzałam na małą. Była taka słodka, kiedy ganiała motylki.
- Ale ten nowy z twarzy wydaje się sympatyczny. Chyba go polubię -rzekła Brenn.
- Nie należy oceniać książki po okładce -odpowiedziałam jej. I to prawda, a ja jestem chodzącym przykładem.
-No tak...
Stanęliśmy przed główną bramą. Nowy podszedł do strażnika...
- Wielki test -uśmiechnęłam się.
- A ty dokąd się wybierasz? -zaczął strażnik.
- Do Obozu.
- Chyba nie przyszedłeś tu, żeby sprawiać kłopoty, co?
Na to pytanie każdy normalny odpowiedziałby, że chce się tylko rozejrzeć. Powtarzam, normalny.
- Jasne! Zamierzam przejąć kontrolę nad całym Obozem! -powiedział, bez zastanowienia się.
- Hej, facet jest całkiem zabawny. Nie lubię zabawnych facetów... -strażnik wyjął miecz.
- Na pewno go polubię! -zaśmiała się Brennedith.
- Ja idę, a ty... -i wtedy zdałam sobie sprawę, że Diego został sparaliżowany. Nie dziwię mu się. Kto normalny chciałby dołączyć do Obozu, w którym nie można żartować?- Nie daj go zabić -szturchnęłam go w bok i ruszyłam z za Brenn, która kierowała się w stronę lasu między Starym Obozem, a Starą Kopalnią.
- I co o nim myślisz? -spytała mnie od razu.- Ja uważam, że jest odważny, nie każdy miałby odwagę powiedzieć coś takiego.
- Odwaga często jest mylona z głupotą.
- Czyli myślisz, że on jest głupi?
- Nie mogę jeszcze stwierdzić, co o nim myślę, bo mnie za wcześnie obudziłaś -powiedziałam, ziewając.
- Nie przesadzaj...
W tym momencie weszłyśmy do lasu. W oddali zauważyłam pasące się ścierwojady, a w krzakach wilki.
- Zwierzęta już polują, a ty byś jeszcze spała... -mruknęła.- A czemu nie będzie cię na kolacji?
- Będę zajęta.
- Czym?
- Wszystkim i niczym.
- A możesz po ludzku?
- Będę zajęta.
- Czym? -nie dawała za wygraną.
- To ci nie powinno interesować -ucięłam.
- A czemu?
- Bo temu.
- Powiedz, nie wygadam -przysięgła.
- Tu nie chodzi o to, czy wygadasz, czy nie...
- To o co?
- To cię nie dotyczy.
- A czemu?
- Bo...
Przerwał mi szelest liści. Coraz bliżej było słychać trzaski złamanych gałązek. Brenn obejrzała się za siebie. W tym momencie z krzaków na przeciwko wyszedł Migar.
-Aaaaa! Tu jest mój kotek! -krzyknęła przyjaciółka. Za nią w pewnej odległości stał zakrwawiony cieniostwór.Był jednak znacznie większy od Migara i miał blizny na całym ciele. Powoli wyjęłam miecz.
- Brenn... odsuń się -powiedziałam spokojnym tonem.
***
Brennedith
Nie rozumiałam, o co chodzi Assumi. Przecież to był mój kochany kotek.
- Ale to przecież... -ucięłam, gdy zauważyłam, że obok niej stoi Migar, który miał zjeżoną sierść. Szybko podeszłam do niego, po czym zwróciłam się do Assumi:
- Nie zabij go.
- To ten cieniostwór, który od czasu do czasu zabija całą grupkę myśliwych nie tylko z Nowego Obozu, ale i ze Starego. Trzeba go zabić.
- Ale...
- Ten jeden cieniostwór. Zabiję go nawet bez twojej zgody.
Spojrzałam na nią ze strachem. Wiem, że powinnam się zgodzić, ale tych zwierząt jest coraz mniej...
- Ten jeden cieniostwór. -powtórzyła.- Żadnego więcej.
Przygryzłam wargi.
- Dobrze.
- Wiem, że nie chcesz brać udziału w walce. Przypilnuj Ayoko.
Przytaknęłam. Wzięłam małą na ręce.
Bestia przyglądała się temu cały czas. Spojrzała na Assumi i na jej miecz. Ja odsunęłam się na bok, ale Migar zdecydował się walczyć. Przyjaciółka zrobiła krok w stronę cieniostwora. Tamten zawarczał i rzucił się na nią. Błysnęła klinga miecza...

wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 2

Wyszłam z małej kotlinki na ziemiach orków. Tam właśnie mieszaliśmy. Przeszłam koło strażników, którzy nie zwrócili na mnie najmniejszej uwagi.
- Gdzie ona jest... -mruknęłam do siebie i rozejrzałam się po polance. W oddali zauważyłam rudą postać z zieloną koszulką na ramiączkach, brązowymi spodniami 3/4 i czarnymi butami. Szła wolno, specjalnie.
- Brenn! -zawołałam.
Odwróciła się z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Co? -spytała niewinnie.
Szybko do niej podeszłam.
- Rozumiem, że codziennie mnie budzisz. Ale...
- Diego z tymi oprychami już dawno wyszli.  Niedługo powinni wracać -przerwała mi.
- Tak wcześnie?
- No, nie wiedziałaś o tym? A, i z tym ścierwojadem nie żartowałam.
- Tak, w pierwszym dniu zabije go ścierwojad... -powiedziałam dramatycznym głosem.
- Albo zabłądzi gdzieś w lesie, natrafi na wilka...- powolnym krokiem ruszyłyśmy w stronę Placu Wymian.
- To nie są wilki z Myrtany -przypomniałam.- I zawsze może być wyszkolonym wojownikiem.
- Na pewno będzie umiał trzymać miecz, nie to, co Wrzód.
Zaśmiałyśmy się.
- I jak ją nazwałaś?
Spojrzałam na szczeniaka, który dreptał koło mnie. To cud, że jeszcze nie uciekł.
- Ayoko.
- Będziesz na kolacji?
- Dziś nie. Po prostu... będę zajęta -wyszukałam odpowiednie słowa.-Idą.
Nowy był dobrze zbudowanym mężczyzną, miał wąsy i małą bródkę, niebieskie oczy i ciemno-blond włosy zebrane z tyłu w niewielki kucyk. Obok niego szedł Diego.
- Czółko! -krzyknęła Brennedith.
- Ayoko, chodź -zawołałam sunię i wzięłam ją na ręce.
- Wieczorem będzie baranina z pomidorami.Wpadniesz? -spytała Diega.
- Czyżby znowu nam coś z transportu "wypadło"?
- Nie wiem, podobno jakaś kraksa z cieniostworem -wzruszyła ramionami.- Hej! To ciebie dzisiaj wrzucili!
Ayoko wierciła się coraz bardziej i trudno mi było ją utrzymać. W końcu ją puściłam. Pobiegła w las.
- Oj, szkoda -przyjaciółka poklepała mnie po ramieniu.
- Jak kocha, to wróci -odparłam.
- Co to było? -spytał Diego.
- Zwierzątko, które zafundowała mi Brenn -uśmiechnęłam się lekko.- Jestem Assumi -przywitałam się z nowym, ale on...miał ważniejsze sprawy na głowie. Miałam ochotę strzelić mu w pysk, ale się powstrzymałam.
- Miło mi! Jestem Brennedith! -uśmiechnęła się do nowego i podała mu rękę.
On nadal podziwiał jej biust.
- Halo! -pomachała mu ręką przed nosem. Diego tarzał się ze śmiechu.- No tak... Rozumiem... Kolejny "Bezimienny" -zrobiła cudzysłów manualny.
- Hehe... Na ciebie chyba już czas -Diego już otrząsnął się ze śmiechu i mocno walnął skazańca w plecy.- No! To do Starego Obozu!
- A tak! -otrząsnął się i ruszył przed siebie.
- W sumie... to szkoda  Ayoko -odezwała się Brenn.
- Tak trochę -przyznałam. Nagle poczułam, jak coś ociera się o moje nogi.- A ona kocha, i wróciła.

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 1

Wstęp
To połączenie gry Gothic i Sacred. Do napisana bloga zmotywował mnie komiks Magdy Sinsitry Maciejewskiej Gothic: Zapomniana Legenda. Będę od czasu do czasu wam o tym przypominać. Postacie Brennedith, Aldor, Thiren oraz cieniostwór Migar są jej. Życzę miłego czytania.

Rozdział 1
Obudziło mnie lizanie po nosie. Czyżby znowu ten przeklęty cieniostwór?! Co dzień mnie budzi, nie wiadomo, po co.
- Migar, daj mi spokój -mruknęłam i przekręciłam się na drugi bok. Wtedy coś małego zaczęło na mnie włazić.
- Pobudka! -krzyknęła Brennedith, po czym zaśmiała się, widząc moją minę i małego szczeniaka orkowego psa.
- Co on tu robi? -spytałam spokojnie.
- Błąkał się malec, pomyślałam, że mógłby być twoim zwierzątkiem -odpowiedziała z miną niewiniątka.- Ej! Nie patrz tak na mnie.
- Nie przyszło ci do głowy, żeby powiedzieć mi o nim później, jak wstanę? A nie, jak jeszcze śpię!
- Ale patrz, jaka słodka.
Westchnęłam.
- Po raz ostatni jestem dla ciebie miła...
- Dla mnie?-przerwała mi.
- A Migar?
- Oj ta, nie przesadzaj. Dzisiaj nowego zrzucają -zmieniła temat.- Ja idę, nie wiem, jak ty.
- To idź, tylko nie wiem po co. Przecież i tak nie raz go spotkasz.
- A może go ścierwojad zabije?
- Idź, powitaj go...
- Już, już -skierowała się w stronę wyjścia.- A jak ją nazwiesz? Nic nie mówiłam... -i wyszła widząc moją minę.
Spojrzałam na szczeniaka. Miał znacznie ciemniejszą sierść, niż dorosło osobniki. Najbardziej zauważalne były wielkie oczy, lewe brązowe, prawe niebieskie.
- Ayoko -stwierdziłam od razu. Sunia szczeknęła wesoło.-Chodź, idziemy na spacer.
Mina zrzedła mi, kiedy wyszłam. Dopiero, co słońce wstało.
- Brenn, nie żyjesz-mruknęłam cicho i ruszyłam w stronę Starego Obozu.