Assumi
- Trzeba będzie jakoś wyjaśnić ten tydzień zniknięcia - mruknęłam, przechodząc przez portal.
Brenn na pewno się o mnie martwiła, a reszta mogła być niespokojna. Ruszyłam w stronę lasu, który ciągnął się od Starej Kopalni do Starego Obozu. W połowie lasu usłyszałam rozmowę Brennedith z tym... no... jak on to miał na imię?
- ... Nie miej Thirenowi za złe dzisiejszego... spaceru - mówiła do nowego. - Bardzo się stara, ale jeśli w polu widzenia nie ma żadnych budynków, natychmiast traci orientację. Ma tak odkąd walnął w Barierę.
- Jak to "walnął w Barierę"?! -zdziwił się Nowy.
- No... nie dosłownie, ale był bardzo blisko. Wpadł kiedyś na genialny pomysł wydostania się z Kolonii. A do tego Gorn i Diego mu pomogli... Dobrze, że skończyło się na drobnych urazach i orientacji przestrzennej.
- O rany... i tak miał spore szczęście!Miałem się ciebie o coś spytać... Znasz jakąś Assumi?
- Nie widziałam jej od wczoraj, a co?
Od wczoraj? Ale mnie tydzień nie było. Co to do cholery ma znaczyć?
- Strażnik dał mi coś dla niej... - mówiąc to, wyciągnął zwitek papieru. Serce zabiło mi szybciej.
- Mogę jej to przekazać.
- Niepotrzebnie, Brenn - powiedziałam, wychodząc do nich.
- Gdzie ty wczoraj wieczorem byłaś?
- Daleko - mruknęłam, biorąc list. - Jest dzisiaj kolacja?
- Tak.
- To muszę na niej wam coś powiedzieć.
Zauważyłam w oczach przyjaciółki dziwny błysk... radości?
- To widzimy się na kolacji - uśmiechnęła się i z nowym ruszyli przed siebie.Czegoś zapomniałam powiedzieć...
- A, uważajcie na...
Rozległ się krzyk nowego skazańca.
- ...dziurę -dokończyłam cicho i poszłam.
Brenn na pewno się o mnie martwiła, a reszta mogła być niespokojna. Ruszyłam w stronę lasu, który ciągnął się od Starej Kopalni do Starego Obozu. W połowie lasu usłyszałam rozmowę Brennedith z tym... no... jak on to miał na imię?
- ... Nie miej Thirenowi za złe dzisiejszego... spaceru - mówiła do nowego. - Bardzo się stara, ale jeśli w polu widzenia nie ma żadnych budynków, natychmiast traci orientację. Ma tak odkąd walnął w Barierę.
- Jak to "walnął w Barierę"?! -zdziwił się Nowy.
- No... nie dosłownie, ale był bardzo blisko. Wpadł kiedyś na genialny pomysł wydostania się z Kolonii. A do tego Gorn i Diego mu pomogli... Dobrze, że skończyło się na drobnych urazach i orientacji przestrzennej.
- O rany... i tak miał spore szczęście!Miałem się ciebie o coś spytać... Znasz jakąś Assumi?
- Nie widziałam jej od wczoraj, a co?
Od wczoraj? Ale mnie tydzień nie było. Co to do cholery ma znaczyć?
- Strażnik dał mi coś dla niej... - mówiąc to, wyciągnął zwitek papieru. Serce zabiło mi szybciej.
- Mogę jej to przekazać.
- Niepotrzebnie, Brenn - powiedziałam, wychodząc do nich.
- Gdzie ty wczoraj wieczorem byłaś?
- Daleko - mruknęłam, biorąc list. - Jest dzisiaj kolacja?
- Tak.
- To muszę na niej wam coś powiedzieć.
Zauważyłam w oczach przyjaciółki dziwny błysk... radości?
- To widzimy się na kolacji - uśmiechnęła się i z nowym ruszyli przed siebie.Czegoś zapomniałam powiedzieć...
- A, uważajcie na...
Rozległ się krzyk nowego skazańca.
- ...dziurę -dokończyłam cicho i poszłam.
***
Brennedith
Był już wieczór. Siedzieliśmy wokół ogniska. Czekaliśmy jedynie na Diega, Gorna, Miltena i Assumi.
- Po czym rozpłynął się w mroku... - Thiren opowiadał historię o Gahrettecie, najlepszym złodzieju świata. Niby, że te legendy o kradzieży najdroższych przedmiotów świata są prawdziwe, a to nie prawda. Większość na pewno jest zmyślona, podobnie z tymi przedmiotami.. Dawniej słyszałam w mieście o zniknięciu kilku rzeczy, świadkach, którzy go widzieli, no ale przecież on nie istnieje. To na pewno sobie ktoś wymyślił, no bo Gahrett nie istnieje! - I tak Gahrett ukradł najcenniejszy rubin świata. - Zakończył mój brat.
- Phi! - Mruknęłam, będąc zła na złodziejaszka i na Assumi, która się jeszcze nie pojawiła.
- Witajcie...
Do naszego grona dołączył Diego. Widać, że był zmęczony.
- Wiesz, Lester? - Thiren zagadał do nowicjusza czytającego jakieś książki. - Milten dostał areszt domowy po ostatniej kolacji.
Tamten pokiwał tylko głową w ogóle na niego nie patrząc.
- To czekamy tylko na Gorna i Assumi i możemy zacząć kolację. - Ucieszyłam się.
- Gorn już przybywa... - zaczął Diego. - I nie będzie sam...
- Ekhem!
Do kotlinki wchodził Gorn z... Miltenem pod pachą!
- NIESAMOWITY GORN nie przybywa! - krzyknął. - NiESAMOWITY GORN już tutaj jest!
Wyszczerzył do nas zęby i puścił Miltena, któy wylądował obok Migara.
- I dumny z siebie... - mruknął rozdrażniony Diego.
- No ba! - odpowiedział mu Gorn.
- To co dziś na kolację, szefie?
- Potrawka z Nowego Obozu!
- W końcu coś zdrowego!
Pokręciłam przecząco głową i poszłam do jaskini po resztki z wczorajszej kolacji. Gdy wróciłam, oni nadal się kłócili.
- Daj spokój, Diego! - Przerwał to w końcu Gorn, po czym puścił do mnie oczko. Zarumieniłam się z wdziękiem. - Zdejmij cień ze swojego czoła...
- A żebyś...
- ON NADCHODZI! - Przerwał Lester Diegowi. - Szykujcie się! Pradawny Strażnik nadchodzi! Tylko księgi mogą nas ocalić!
- Poważnie?! - spytałam Diega. - On... jeszcze nie wytrzeźwiał...?
- Taa. I to tak jak, odkąd trafił do Koloni.
- Milten! Łap!- Gorn rozdawał piwa.- Thiren...?
- Nie, nie, nie, ja dziękuję...
- No tak, nie pijesz, szkoda...
Usiadłam między Diegiem a Aldorem. Już miałam zjeść, ale uświadomiłam sobie, że nie ma Assumi.
- Gorn, widziałeś Assumi?
- No pewnie. Rozmawiała z kimś, nie wiem z kim, o jakieś krainie czy co. Powiedziała, że przyjdzie później.
- Aha...
- TY!
Spojrzałam ze zdziwieniem na Lestera, który wskazywał oskarżycielsko palcem na Aldora.
- Widziałem cię w Sekcie! Ty im powiedz! Tobie uwierzą!
- W Sekcie?! A coś ty robił na bagnach? - zdziwił się Diego.
- Pewnie to, co zwykle, nie Aldor? - Dokuczał mu Lester.
- Mhm. - mruknął. Na jego twarzy widać było uśmiech. A to jest rzadkie zjawisko.
- A wiesz, że u nas zrzucili nową? - Rzucił Cień.
- Mhm.
Zaległa cisza. Trochę się niepokoiłam o Assumi. Z kim ona rozmawiała?
- Hej! - Przerwał Thiren. - A opowiadałem wam już, jak Gahrett ukradł jadeitowy posążek Innosa?
- Nie, nie, nie, nie! Dosyć! - przerwałam wkurzona. - Wszyscy wiedzą, że Gahrett nie jest najlepszy! Co najmniej połowa tych historyjek jest zmyślona, a ten posążek nawet nie istnieje! - wybuchłam.
- Skoro już jesteśmy przy złodziejach... -zaczął Diego. - Dajcie mi znać, jak spotkacie białowłosego gościa z dziwnymi oczami i blizną na twarzy. Powiedzcie mu, że wymienię swoją zbroję na jego wisiorek...
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, po czym powiedziałam:
- Diego... Daj spokój... Byliśmy zjarani...
- Ja nie byłem! -Odezwał się Gorn. - Stałem oko w oko z Pradawnym Strażnikiem i go pokonałem. Ujeżdżałem smoki. Pokonywałem masę potworów z moim towarzyszem, królikiem-wojownikiem. Wiązałem błotne węże na bagnach za ogony. I upiłem się z Orkami w ich własnym Mieście... -zakończył.
- Mhm. - Mruknął Aldor.
- Ja tam niewiele pamiętam. Zaczęłam opowiadać. - Jechałam z jakimś gościem na jednorożcu, podbijaliśmy jakąś krainę, czy coś. Cholera! Skądś go kojarzę, ale nie mam pojęcia skąd.
- NIE! - Krzyknął nagle Lester potrąsając Gornem. - Nie mogłeś go pokonać! NIKT nie może go pokonać!
- Aha.
- A to ja nie miałem tak źle... - uspokoił się Milten.
- A co ty robiłeś, Milten? - Zaciekawiłam się.
- Umm... - przestraszył się. - Ja... Serafia... Znaczy! Serafisy. Zbierałem. Na łące...
- Zaraz... Czy to nowa szata? - znów spytałam.
- N-nie. Tak... Tak. - zaczął dukać. - Tamta się już... zużyła. Bo...
- Hej! - odezwał się Thiren. Milten odetchnął z ulgą. - A ja wiem, jak ten nowy ma na imię!
- JAK?
- Emm... To było coś na "G". Albo na "H"...? Nie. Na pewno na "Z". Albo chyba na końcu było "Z"...? Nie... Na końcu było "W". Heh. Chyba jednak nie pamiętam. A może mi się wcale nie przedstawiał...? No, nie przedstawiał mi się.
- Kurde, a ta jestem ciekawa. - Mruknęłam.
Później rozmawialiśmy o różnych sprawach, tych ważnych i tych mniej ważnych. Około północy usłyszeliśmy ciche głosy.
- Idź! - To był stanowczy kobiecy głos, ale nieznany mi.
- Dobra, uznają mnie za wariatkę. -Assumi!
- Mówiłaś, że ta Kolonia jest pełna wariatów, nie będziesz sama.
Chwilę później w krąg światła weszła moja przyjaciółka. Wyglądała na niepewną.
- Jesteś wreszcie! Z kim rozmawiałaś? - spytał ją Gorn.
- I co nam miałaś powiedzieć? - dodałam.
Wzięła głęboki wdech.
- Obiecujcie, że nikomu nie powiecie.
- Obiecujemy, mów - powiedział zniecierpliwiony Thiren.
- Wczoraj wieczorem znalazłam portal, który...
- Prowadzi za Barierę?! - krzyknęłam.
- I tak i nie. Prowadzi do dziwnej krainy, w której spędziłam tydzień...
- I co to za kraina?
- Pełna dziwnych zdarzeń, których nie rozumiem.
- A z kim rozmawiałaś? - upierał się przy tym Gorn.
- Z kimś, kto nam to wszytko wytłumaczy.
- Nam?
- Tak, nam, bo ja też tego nie rozumiem. Dziewczyny, chodźcie!
Rozległy się szepty i głęboki wdech. Chwilę później naszym oczom ukazały się dwie młode kobiety.
Był już wieczór. Siedzieliśmy wokół ogniska. Czekaliśmy jedynie na Diega, Gorna, Miltena i Assumi.
- Po czym rozpłynął się w mroku... - Thiren opowiadał historię o Gahrettecie, najlepszym złodzieju świata. Niby, że te legendy o kradzieży najdroższych przedmiotów świata są prawdziwe, a to nie prawda. Większość na pewno jest zmyślona, podobnie z tymi przedmiotami.. Dawniej słyszałam w mieście o zniknięciu kilku rzeczy, świadkach, którzy go widzieli, no ale przecież on nie istnieje. To na pewno sobie ktoś wymyślił, no bo Gahrett nie istnieje! - I tak Gahrett ukradł najcenniejszy rubin świata. - Zakończył mój brat.
- Phi! - Mruknęłam, będąc zła na złodziejaszka i na Assumi, która się jeszcze nie pojawiła.
- Witajcie...
Do naszego grona dołączył Diego. Widać, że był zmęczony.
- Wiesz, Lester? - Thiren zagadał do nowicjusza czytającego jakieś książki. - Milten dostał areszt domowy po ostatniej kolacji.
Tamten pokiwał tylko głową w ogóle na niego nie patrząc.
- To czekamy tylko na Gorna i Assumi i możemy zacząć kolację. - Ucieszyłam się.
- Gorn już przybywa... - zaczął Diego. - I nie będzie sam...
- Ekhem!
Do kotlinki wchodził Gorn z... Miltenem pod pachą!
- NIESAMOWITY GORN nie przybywa! - krzyknął. - NiESAMOWITY GORN już tutaj jest!
Wyszczerzył do nas zęby i puścił Miltena, któy wylądował obok Migara.
- I dumny z siebie... - mruknął rozdrażniony Diego.
- No ba! - odpowiedział mu Gorn.
- To co dziś na kolację, szefie?
- Potrawka z Nowego Obozu!
- W końcu coś zdrowego!
Pokręciłam przecząco głową i poszłam do jaskini po resztki z wczorajszej kolacji. Gdy wróciłam, oni nadal się kłócili.
- Daj spokój, Diego! - Przerwał to w końcu Gorn, po czym puścił do mnie oczko. Zarumieniłam się z wdziękiem. - Zdejmij cień ze swojego czoła...
- A żebyś...
- ON NADCHODZI! - Przerwał Lester Diegowi. - Szykujcie się! Pradawny Strażnik nadchodzi! Tylko księgi mogą nas ocalić!
- Poważnie?! - spytałam Diega. - On... jeszcze nie wytrzeźwiał...?
- Taa. I to tak jak, odkąd trafił do Koloni.
- Milten! Łap!- Gorn rozdawał piwa.- Thiren...?
- Nie, nie, nie, ja dziękuję...
- No tak, nie pijesz, szkoda...
Usiadłam między Diegiem a Aldorem. Już miałam zjeść, ale uświadomiłam sobie, że nie ma Assumi.
- Gorn, widziałeś Assumi?
- No pewnie. Rozmawiała z kimś, nie wiem z kim, o jakieś krainie czy co. Powiedziała, że przyjdzie później.
- Aha...
- TY!
Spojrzałam ze zdziwieniem na Lestera, który wskazywał oskarżycielsko palcem na Aldora.
- Widziałem cię w Sekcie! Ty im powiedz! Tobie uwierzą!
- W Sekcie?! A coś ty robił na bagnach? - zdziwił się Diego.
- Pewnie to, co zwykle, nie Aldor? - Dokuczał mu Lester.
- Mhm. - mruknął. Na jego twarzy widać było uśmiech. A to jest rzadkie zjawisko.
- A wiesz, że u nas zrzucili nową? - Rzucił Cień.
- Mhm.
Zaległa cisza. Trochę się niepokoiłam o Assumi. Z kim ona rozmawiała?
- Hej! - Przerwał Thiren. - A opowiadałem wam już, jak Gahrett ukradł jadeitowy posążek Innosa?
- Nie, nie, nie, nie! Dosyć! - przerwałam wkurzona. - Wszyscy wiedzą, że Gahrett nie jest najlepszy! Co najmniej połowa tych historyjek jest zmyślona, a ten posążek nawet nie istnieje! - wybuchłam.
- Skoro już jesteśmy przy złodziejach... -zaczął Diego. - Dajcie mi znać, jak spotkacie białowłosego gościa z dziwnymi oczami i blizną na twarzy. Powiedzcie mu, że wymienię swoją zbroję na jego wisiorek...
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, po czym powiedziałam:
- Diego... Daj spokój... Byliśmy zjarani...
- Ja nie byłem! -Odezwał się Gorn. - Stałem oko w oko z Pradawnym Strażnikiem i go pokonałem. Ujeżdżałem smoki. Pokonywałem masę potworów z moim towarzyszem, królikiem-wojownikiem. Wiązałem błotne węże na bagnach za ogony. I upiłem się z Orkami w ich własnym Mieście... -zakończył.
- Mhm. - Mruknął Aldor.
- Ja tam niewiele pamiętam. Zaczęłam opowiadać. - Jechałam z jakimś gościem na jednorożcu, podbijaliśmy jakąś krainę, czy coś. Cholera! Skądś go kojarzę, ale nie mam pojęcia skąd.
- NIE! - Krzyknął nagle Lester potrąsając Gornem. - Nie mogłeś go pokonać! NIKT nie może go pokonać!
- Aha.
- A to ja nie miałem tak źle... - uspokoił się Milten.
- A co ty robiłeś, Milten? - Zaciekawiłam się.
- Umm... - przestraszył się. - Ja... Serafia... Znaczy! Serafisy. Zbierałem. Na łące...
- Zaraz... Czy to nowa szata? - znów spytałam.
- N-nie. Tak... Tak. - zaczął dukać. - Tamta się już... zużyła. Bo...
- Hej! - odezwał się Thiren. Milten odetchnął z ulgą. - A ja wiem, jak ten nowy ma na imię!
- JAK?
- Emm... To było coś na "G". Albo na "H"...? Nie. Na pewno na "Z". Albo chyba na końcu było "Z"...? Nie... Na końcu było "W". Heh. Chyba jednak nie pamiętam. A może mi się wcale nie przedstawiał...? No, nie przedstawiał mi się.
- Kurde, a ta jestem ciekawa. - Mruknęłam.
Później rozmawialiśmy o różnych sprawach, tych ważnych i tych mniej ważnych. Około północy usłyszeliśmy ciche głosy.
- Idź! - To był stanowczy kobiecy głos, ale nieznany mi.
- Dobra, uznają mnie za wariatkę. -Assumi!
- Mówiłaś, że ta Kolonia jest pełna wariatów, nie będziesz sama.
Chwilę później w krąg światła weszła moja przyjaciółka. Wyglądała na niepewną.
- Jesteś wreszcie! Z kim rozmawiałaś? - spytał ją Gorn.
- I co nam miałaś powiedzieć? - dodałam.
Wzięła głęboki wdech.
- Obiecujcie, że nikomu nie powiecie.
- Obiecujemy, mów - powiedział zniecierpliwiony Thiren.
- Wczoraj wieczorem znalazłam portal, który...
- Prowadzi za Barierę?! - krzyknęłam.
- I tak i nie. Prowadzi do dziwnej krainy, w której spędziłam tydzień...
- I co to za kraina?
- Pełna dziwnych zdarzeń, których nie rozumiem.
- A z kim rozmawiałaś? - upierał się przy tym Gorn.
- Z kimś, kto nam to wszytko wytłumaczy.
- Nam?
- Tak, nam, bo ja też tego nie rozumiem. Dziewczyny, chodźcie!
Rozległy się szepty i głęboki wdech. Chwilę później naszym oczom ukazały się dwie młode kobiety.
*************************
Pomysły na imię dla tej pani? Nie mam głowy do imion -,-
Super. Jak zawsze zresztą!
OdpowiedzUsuńDzięki :D
UsuńKiedy następny rozdział? ^_^
OdpowiedzUsuńJuż niebawem, może jutro :)
Usuń